NIEZNANY ŻOŁNIERZ - JAN KONDRAK
I.
Jeszcze mgły porannej nie ma i nie dnieje
A już coś majaczy Coś tumanieje
Jeszcze nic nie boli Tu i ówdzie swędzi
A już coś nabrzmiewa na dnia krawędzi
Jeśli zapytasz mnie co to jest
Powiem że nie wiem
Być może że
Ref.
To idzie żołnierz Nieznany żołnierz
To idzie żołnierz Świat ma u stóp
To idzie żołnierz Nieznany żołnierz
To idzie żołnierz i niesie grób
II. Drzew nie widać ale z ptactwem odlatują
Łąki pod barankiem trochę się krygują
Jeszcze nie wiadomo co lecz panny czują
Wybiegają i bielizną wymachują
Jeśli zapytasz mnie co to jest
Powiem że nie wiem
Być może że
Ref…..
III. Pali się legenda w gadających krzakach
Że się zgodził tata zabić Izaaka
Jakiś dumny ojciec gdzieś na horyzoncie
Jeszcze syna nie ma Już go ma na froncie
Jeśli zapytasz mnie co to jest
Powiem że nie wiem
Być może że
Ref…
IV.
Nigdy jaj nie widać ani co się kluje
Zanim zło zapuka człowiek je wyczuje
Odkąd pewien tatuś wydał syna swego
Na ukrzyżowanie za grzech co nie jego
Jeśli zapytasz mnie co to jest
Powiem że nie wiem
Być może że
DWA ŚWIATY - ADAM SZABAT
wstęp:(A2, Aadd11, D6/9/A, A2) x2
A2 D/A A2 Eadd11
Dzisiaj jestem, moja śliczna, trochę smutny
fis cis D h
I nie skory do rozmowy ani trochę.
A2 B0 D h
Czas ucieka, poczyniwszy męt okrutny,
A2 E A- A7
Mnie zostawia, walącego łbem jak grochem.
fis cis D h
Pewnie myślisz moja mądra, że to nic,
A2 E A2 - A7
Że będzie wszystko tak, jak powinno być!
fis cis D h
Pewnie myślisz moja mądra, że to nic,
A2 E A2 (A2, Aadd11, D6/9/A, A2) - x2
Że będzie wszystko tak, jak powinno być!
Przecież żyję tu, niczego mi nie trzeba.
Nikt złowrogo mi nie szepcze za plecami.
A wciąż wracam do kawałka tego nieba,
Tego miejsca jedynego pod chmurami,
Jak do źródła, do lekarstwa, jak po tlen...
A zresztą, szkoda słów, dobrze wiesz, jak jest!
Jak do źródła, do lekarstwa, jak po tlen...
A zresztą, szkoda słów, dobrze wiesz, jak jest! (A2, Aadd11, D6/9/A, A2) - x2
A2 Eadd11 D2
Kiedy tak, pomiędzy światy dwa,
fis A2 E
Pył wrzucony korzenie puścić ma,
h A2 E fis
Gdy ciebie mam Mateczko, od tylu lat
D E A2
Jedynie w snach!
MARIANNA - JAN KONDRAK
Marianna cierpiała dziwną dolegliwość
Leczyła się stale doborem lektury
Książeczka więc proszków z najświętszym krzyżykiem
Do tego raz dziennie flaszka denatury
Dyktą to się nawet wręcz delektowała
Aplikując łyżką głęboko do grdyki
Proszki połykała normalnie Garściami
Szyją potrząchała jak robią indyki
Ref. Ktoś kto tu budował musiał mieć coś z głową
Jeszcze nie tak dawno dzika zupacz z trawą
Teraz chata Ledy Hummer na podjeździe
Hmm… Na rozwidleniu skręć łagodnie w prawo
Od wojny uciekła z familią spod Lwowa
Nie wszyscy przeżyli Znana jest przyczyna
Ubiegłe stulecie i rok osiemnasty
Najgorsze na świecie słowo Ukraina
O głowę przerosła swoje rówieśnice
Była smukła prosta Miała grację Szyk
Dwór był Makomaskich Była pokojówką
Kochał się w niej dworak Potem nagle znikł
Ref. Z czego tutaj żyją Po co się budują
O tu gdzie ten wykop wczoraj rosło drzewo
Nikt by na to nie wpadł Pewnie przekaz z góry
Hmm.. Za trzysta metrów skręć łagodnie w lewo
Po stracie kochanka zjawiły się bóle
Takie jakby ktoś ją obdzierał ze skóry
Lekarz był bezradny i lekarstwa na nic
Tylko święte proszki Dykta Przekaz z góry
Szpital w Tomaszowie Byłem z narzeczoną
Marianna na marach mówiła z wysoka
Miłość najważniejsza Trzymajcie się razem
Bo będzie nieszczęście i kapnęła z oka
Ref. Patrz tu była szkoła Teraz dom weselny
Dzieci mało chociaż tarło idzie ostro
Ale żyją ludzie Inwestują śmiało
Hmm… Za sześćset metrów jedź dalej prosto
WIERSZ Z BYDLĘCEGO WAGONU - ADAM SZABAT
Obudzili łomocząc kolbami, E, G#m, C#m, A4
Wystraszonych wywiedli nas precz
I rzucili do sań z tobołkami
Jak bezduszne istoty, jak rzecz!
Pośród zimy w bydlęcym wagonie
Pisze pewnie ostatni mój wiersz
W nim całuje najmilsze twe dłonie,
Ciebie wielbiąc, gdziekolwiek Tyś jest!
Bo dla mnie to ważne jest z kim,
Bo dla mnie to ważne jest jak.
Więc z Tobą przeżywam te dni,
Z Tobą buduję ten świat.
Tobie dziękuję za sen,
Za każdą mądrość w nim,
Za to, że mogę śnić
Będąc w ramionach Twych.
Mija rok w pod-irkuckim obozie,
Najważniejsza – modlitwa i ruch.
Tylko to nie da zdechnąć na mrozie,
Albo latem być żarciem dla much!
I gruchnęła wieść: armia się tworzy!
I nad łagry wzleciała jak dym.
Zaśpiewałem - poznając cud Boży
Z bydlęcego wagonu mój rym.
I ruszyliśmy z nieludzkiej ziemi
Pełni chęci, zapału i snów.
W dumę zbrojni i nią uniesieni
Do Iraku i świętych wrót.
Egipt, Włochy i Monte Cassino.
Tam nuciłem z wagonu mój wiersz:
Jeśli Boże nie dałeś mi zginąć,
Może jeszcze do domu weź!
Całkiem inna mnie Polska przywita
Pozbawiona i godła i sił.
Tutaj mówią, że jestem bandyta,
Tutaj radzą bym cicho był.
Pośród zimy w ubeckiej mordowni
Z wątpliwości rodzi się wiersz,
Czyśmy wszyscy Bogu podobni,
I czy każdy od Boga jest?
MIKOŁAJ - JAN KONDRAK
Cieś cieś cieś cieś cieś konisie Cieś konisie cieś
Cieś cieś cieś cieś cieś konisie Cieś konisie cieś
Był mikołaj Żył mikołaj Cichcem sobie żył
Karę miał jak wszyscy z góry Bardzo biedny był
I wstydliwy był bo wzrostu bóg mu mało dał
Babę wziął jak przeciwciało Wielką babę miał
Taką babę jak patogen zdobył sobie sam
Zanieś przynieś tu mikołaj Co ja z tobą mam
Daj mikołaj Idź mikołaj To do tego wrzuć
Co się pętasz tu mikołaj Gdzie ty idziesz Wróć
Cieś cieś cieś cieś cieś konisie Cieś konisie cieś
Cieś cieś cieś cieś cieś konisie Cieś konisie cieś
Więc uciekał i coś robił Wracał tylko zjeść
Wieszał kaszkiet Mył do pasa Bogu dawał cześć
Jedzcie mówił nie patrzywszy Czoło białe miał
Dno talerza się zbliżało szybciej niżby chciał
Więc uciekał nim ktokolwiek zdążył rano wstać
Rwał pospiesznie trawy pęczek żeby koniom dać
Gdy otwierał stajni wrota szczęście było z nim
Słychać było ciche rżenie A on mruczał im
Cieś cieś cieś cieś cieś konisie Cieś konisie cieś
Cieś cieś cieś cieś cieś konisie Cieś konisie cieś
Tyrał ostro Modlił stale Był na końcu cud
Słońce miał na swym pogrzebie no i zbożny lud
Nic by po nim nie zostało gdyby nie ta pieśń
Męska skarga chłopców którym ktoś odbiera cześć
Cieś cieś cieś cieś cieś konisie Cieś konisie cieś
Cieś cieś cieś cieś cieś konisie Cieś konisie cieś
PROŚBA - ADAM SZABAT
Poproszę słowika by pieśń
zaniósł na skrzydłach do nieba,
bo mi losie brakuje łez,
bo mi losie siły potrzeba.
Poproszę by drzewo swym pniem,
którym chronić mnie może, niech ochroni mnie.
We mnie losie burzy się krew.
We mnie losie ginie nadzieja.
Pragnę dotknąć życia
w nim raz szczęście mieć.
Jeśli każesz mi iść będę biec,
by w ramionach dobrych zapomnieć, że
życie moje to przecież jest grzech.
MATKA - JAN KONDRAK
Nigdy nie poznałem matki swojej naprawdę
Zmysły jej zabili kiedy miała lat siedem
Koniec stycznia Dzierążnia Rok czterdziesty trzeci
Matka w debry uciekła Sąsiadów wybili
Nigdy nie poznałem matki jaką być mogła
Rodziła mnie ofiara z nadpsutym rozumem
Spała raz na trzy doby gdy po prostu padła
Nogi jej biegły we śnie Budziła się z krzykiem
Nigdy nie poznałem matki jaką być miała
Cała była w popłochu Jakby w ciągłym biegu
Uciekałem od tego bo tak żyć się nie da
Nie uciekniesz przed matką tak jak przed niemcami
Nigdy więc nie poznam matki jaką być miała
Teraz mówi do siebie Mnie nie zna Uciekła
Przed niemcami uciekam sam Popędzam dzieci
Dzieci umkną przede mną Przed niemcami się nie da
PARĘ SŁÓW I CIEPŁE DŁONIE... - ADAM SZABAT
Wiem, jak trudno jest z dnia na dzień
Gdy nie uczył nas nikt
Prosić o kilka chwil
O ciepło.
Jak źdźbło trawy wśród skał,
Między ludźmi a sam
Ciebie czekam.
Uuu tych parę słów
I ciepłe dłonie na znak,
Że jesteś
Uuu nadziei szal
Na zgięty kark więcej niż
Największy skarb by dać
Wiem, jest parę spraw z dnia na dzień
Braknie czasu by kurz
Z płaszcza strząsnąć a już
W drogę.
Może właśnie już dziś
Iskrę, która się tli
Czas rozniecić
W sobie. Uuu tych parę słów...
Temu co łzę wylewa w noc bezsenną,
Temu co dzień udręką jest i tym
Co woleliby się nigdy nie urodzić
Chociaż tyle daj
Choć tyle daj! --- Uuu tych parę słów...
PIOSENKA DLA OJCA - JAN KONDRAK
Nad huczwą dawno już kosy złamane
Przetrwanie tutaj ważniejsze niż bóg
Czas kroplą ciężką jak serce dzwonu
Żłobi dębowy kościelny próg
Już jesień sady do snu rozbiera
Rozkłada plastry na sińcach bruzd
Ty żyjesz po to by wyjść o świcie
Wziąć w płuca przestrzeń znajomych dróg
Wzywa cię sosna na widnokręgu
Taki instrument Gra na niej wiatr
Nad plecy zbite w czterdziestym szóstym
Znów sam się lekko unosi kark
Ty się nie ochrzcisz raba pokorą
W czapce uszatce Filcach Drelichu
Nie będziesz czekał świtu z zachodu
Z głową na stole przy odbiorniku
Czasem cię widzę w czapce z czaplami
Jak ją obnosisz szlakiem orlików
A w twoich oczach się pola zanoszą
Zielenią pośród Chłopczyku
SYNKU MIŁY - ADAM SZABAT
Synku miły
Okruszyno ma
Jakże sercu memu ciebie brak...
A wszakom cię mój syneczku
tak wyczekiwała
A wszakom cię mój syneczku
tak wyczekiwała
Tobie moje ręce
Kolebeczką
Tobie łono moje poduszeczką
Ciebie chwycić chcę, ciebie tulić chcę
moja przepióreczko
Ciebie chwycić chcę, ciebie tulić chcę
moja przepióreczko
Ciebie oczy moje
wypłakały
Ciebie usta moje
wymodliły
Kochać będę cię, wołać będę cię
choćby i z mogiły
Kochać będę cię, wołać będę cię
choćby i z mogiły
Synku miły
Okruszyno ma
Jakże sercu memu ciebie brak...
A wszakom cię mój syneczku
tak wyczekiwała
A wszakom cię mój syneczku
tak wyczekiwała
FRANKA - JAN KONDRAK
Nic czułości nie zaznała Jakby była drewno
Sto lat Sto lat żyła Franka Ale czy na pewno
Nie mówiła o rodzinie Nic od niej nie chciała
Za rodzeństwem co pomarło czasem zachlipała
Mąż przehulał wszystkie morgi bo nie miał dziedzica
Gdy mu syna urodziła rzekł że zagranica
Gdzieś popłynął i tam umarł więc go ukarała
Tym że już imienia jego nie wypowiedziała
Czasem z jajkiem serem masłem gdzieś na targ jechała
Do biletu na kolejkę raczej dokładała
Najmowała się do pracy i biedę cierpiała
Miód wrzeciona czubkiem z flaszki dziecku wydzielała
Przy pomocy szmat i szydła buty dociepliła
Były to gumowce syna Tym go zniechęciła
Raz w stolicy była w życiu W pewnej ambasadzie
Tam po mężu spadek wzięła i tyle w zasadzie
Wielgie domy tam widziała i w gospodzie była
Tam harbata taka słodka że więcej nie piła
Czytać trochę na nieszczęście gdzieś się nauczyła
I z kantyczki godzinkami rzewnie zawodziła
Bogu się nie naprzykrzała w roli przewodnika
Miała wiarę w moc kartofili Chliba oraz mlika
Żyłaby do dzisiaj pewnie gdyby tylko chciała
Lecz z tęsknoty za czułością ze strychu zleciała
ULICZKA - ADAM SZABAT
Pyta pan, gdzie tu jest
biały dom z numerem sześć!
Dereń przy bramie ma, a może bez.
Pyta pan – może wiem -
kto tu z kim, jak i gdzie?
I czy ten, co sklepik ma
to aby nasz?
Tą uliczką
biegliśmy, życiu naprzeciw.
A w słońcu
Nosiwoda pod koromysłem giął kark.
Chudy węglarz batem ciął.
W żywy kamień klął!
Mówi pan: ładnie tu
Taki park to raj dla psów.
Pan, rzecz jasna, nie ma psa
Bo pies to brud!
Tu się śpi, pan to wie
Pan ma taki lekki sen.
Byle szept, byle wiatr
Byle co...
Tą uliczką
Smutku nanieśli do domów
Jak błota.
Nosiwody więcej nie spotkał już nikt.
Sen odbierał huk i blask
Wniebogłosy wrzask.
Pyta pan, gdzie tu jest
biały dom z numerem sześć!
Dereń przy bramie ma, a może bez.
Tą uliczka
Jak rwącą rzeką płynęły
Istnienia.
Bez wytchnienia
Co chwilę z wiatrem lub pod.
Powiem panu czym jest dom!
To każdy kamień stąd!
LUBIĘ - JAN KONDRAK
Lubię patrzeć gdy malujesz
To mi myśli zdobi
Że córeczka jest szczęśliwa
Lubi to co robi
Lubię słuchać kiedy śpiewasz
Tata się tym chlubi
Że córeczka jest szczęśliwa
Robi to co lubi
Ref. I
Umiesz się cieszyć
No przecież
Nie ma nic więcej na świecie
Lubię kiedy sobie radzisz
Na swym komputerze
Gdy wyglądasz na szczęśliwą
Ja się cieszę szczerze
Umiesz się cieszyć
A no przecież
Nie ma nic więcej na tym świecie
ref.II
Jedziesz ty
Biegnę ja
Jedziesz ty
Biegnę ja
Rozpędzasz się z łatwością
Rozpędzasz się z łatwością
Kto pierwszy do domu
Kto pierwszy do domu
Przegrywam
Z przyjemnością
Lubię patrzeć kiedy tańczysz
Lekko jak w balecie
Niech twe życie takie będzie
Teraz i na mecie
Umiesz się cieszyć
A no przecież
Nie ma nic więcej na tym świecie
Ref.
Jedziesz ty
Biegnę ja
Jedziesz ty
Biegnę ja
Rozpędzasz się z łatwością
Rozpędzasz się z łatwością
Kto pierwszy do domu
Kto pierwszy do domu
Przegrywam
Z przyjemnością
PIOSENKA O CZEKANIU - ADAM SZABAT
Który to już raz, słysząc gęsi krzyk
Co po niebie, ponad miastem mkną,
Myślę, czy i ty patrzysz w niebo, a
może z nieba na te moje łzy.
Napisz proszę, mój kochany:
Jestem zdrowy, wrócę zdrów!
Nie chcę czytać, żeś jest ranny,
Nie chcę myśleć gdzie twój grób.
Na Mostowej las ukwieconych rąk
I radość, że się wypełniają sny.
Ja modlę się by spać, bo tylko kiedy śpię
Mówisz do mnie i dotykasz mnie!
Napisz proszę, mój kochany:
Jestem zdrowy, wrócę zdrów!
Nie chcę czytać, żeś jest ranny,
Nie chcę myśleć gdzie twój grób.
MICHAŁ - JAN KONDRAK
Jest wielka sobota Wzywam cię Michale
Przybądź na rozmowę Wreszcie do mnie przemów
Jak archanioł działasz z ukrycia i stale
Noszę twój garnitur Twój garnitur genów
Przeżyłem już ciebie o dwadzieścia wiosen
Będziesz stale młodniał jeśli ja pożyję
Wyjeżdżałeś z polski gdy byłeś młokosem
I młodo umarłeś gdzieś tam w argentynie
Powiedz mi jak długo się pamięta zapach
Skiby rozoranej wiosną na roztoczu
Co miało znaczenie i po ilu latach
Co wydłubywało tobie łezkę z oczu
Powiedz mi jak długo syna się pamięta
kiedy wyjeżdżałeś szło mu drugie lato
Ładnie śpiewał Dobrze strzelał i dziewczęta
Bardzo go lubiły Został moim tatą
Syn twój a mój ojciec odstawał od świata
Gdybyś go osłaniał nie byłby tak inny
Czuł się zagrożony na skalę wariata
Strasznie dbał o zdrowie Ale kto tu winny
W sumie tyle miałem ci do powiedzenia
O żonie twej france nic choć aż się prosi
Ty też mi nie powiesz czy w tej argentynie
Ktoś podobny do mnie śpiewem się zanosi
Mam po tobie pustkę Zdjęcie i nazwisko
Tak się potoczyło jak się potoczyło
Dzięki za garnitur Chociaż to nie wszystko
No i w sumie dzięki że cię tu nie było
PIOSENKA O DOMU NA WSI - ADAM SZABAT
e a7 C D e
Nie pójdę drożyną na pole.
e a7 C D e
Za słowem, za śmiechem w niewolę.
a C G D e
Nie pójdę po sadzie, gdzie płot omszały
a
Przed światem całym.
D
Przed światem całym.
Nie pójdę w domysłach skąpany,
Przez rosy różaniec poranny,
Pod oknem, co pierwszy widziało złota blask.
Jutrzni znak,
Jutrzni znak.
a e
Wygasł już ogień w piecu.
C D G
Wygodnie rozsiadł się chłód,
a e
Tak w salonie, jak w sercu.
C D e
Jak w sercu.
a e
Fotel, ot biedaczysko!
C D G
Łka, bo nie ciąży mu nikt.
a e
Oddaliła się bliskość
C D e
Jak wszystko.
Nie siądę braciszku ja z tobą
Ze śpiewem żurawi nad głową.
Choć przeklnę, co z tego, nie siądziesz obok mnie
Już więcej,
Już więcej.
Ty sobą chatynko przydrożna,
Ty więcej objęłaś niż można.
Cud, że z twych okien tak od zmrocza aż po świt
Nie płyną łzy,
Nie płyną łzy.